niedziela, 31 marca 2013

Rozdział.7-Doceniamy najbardziej to... Co zdołamy utracić.

Kishin: Nim zaczniemy... Droga Nati-chan, chcę cię serdecznie przeprosić. Otóż, w nieznany mi sposób treść twojego ostatniego w "znikła". W ramach przeprosin chcę ci zadedykować dzisiejszą notkę. Mam nadzieje że mi wybaczysz i nie będziesz się na mnie gniewać oraz nadal będziesz komentować moje opowiadanie ^^
Kyuubi: Kishin... Wiesz że to nie zadziała?=.=' Posłuchaj rad eksperta... Z Naruto mi się udało więc tobie też pomogę. Na początek... Kup róże, najlepiej czerwone. Do tego czerwone pól-wytrawne wino... Albo nie, białe... Będzie się lepiej kontrastować
Kishin: Urusai.>.< Ktoś cię pytał o zdanie? Też mi "ekspert". Siedź lepiej cicho bo zobaczysz.
Kyuubi: HAHAHA. A co ty mi możesz zrobić? Jestem Wielki Kyuubi no Kitsune, najpotężniejszy z Bijuu...
Kishin: Bla, bla, bla. Weź cicho siedź i nie przeszkadzaj bo spale ci dom.
Kyuubi: Ja nie mam domu.=.= Mieszkam z Naruto.
Kishin: Skopiemy cię w dziesięciu.
Kyuubi: Nie dacie mi rady nawet w pięćdziesięciu.=.='
Kishin: Nię bedziesz dostawał steków. Tylko dieta... Warzywa i owoce.
Kyuubi: Też mi groźba. Pójde do pierwszego, lepszego domu. Kto nie przyjmie takiego miłego, słodkiego i puszystego liska jak ja. Każdy z otwartymi ramionami mnie weźmie i jeszcze da górę mięsa.
Kishin: Słodki, słodki, słodki*Powtarza cicho pod nosem* Wiem... *Evil Smile* Ostatni mi się Ino wraz z Tenten skarżyły że chcą wystąpić w konkursie mody dla zwierząt. I chyba znalazłem kandydata*Spogląda na Kyuubiego*
Kyuubi: *Chowa się pod łóżko i drży*
Kishin: No nareszcie*Myśli* A więc, wra...
Kyuubi: Nie zaczyna się zdania od "a więc"
Kishin: *Nie wytrzymuje nerwowo i rzuca się na Kyuubiego, zaczynając go dusić*
Wchodzi Naruto na scenę.
Naruto: Z powodu iż nasz główny reżyser jest zbyt zajęty *Spogląda na bijącą się dwójkę i widzi jak Kishin gryzie Kyuubiego  w ogon* Chce życzyć wam miłego oglądania. Zatem rozsiądźcie się wygodnie i miłego spektaklu.
Wnerwiona Sakura do tego stopnia że para jej z uszu jak z czajnika leci Wchodzi na scenę, zdziela Kishina i Kyuubiego w łeb, po czym nieprzytomnych, jak worek kartofli ściąga ze sceny.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Poczuł coś ciepłego na policzku. Powoli, acz stanowczo zaczął rozpościerać zaspane i zmęczone oczy. Na początku obraz był lekko rozmazany, lecz z czasem nabierał ostrości. Zaczął się przyglądać osobie która się nim opiekuje. Na początku nie mógł jej rozpoznać, widział tylko nie wyraźne zarysy twarzy . Po chwili, nagle, jak grom z jasnego nieba zaczęły do niego docierać wspomnienia. Nagłe wezwanie przez Babcię Tsunade… Spacer do domu by się przygotować… Droga do budynku Hokage… I Ona. Ta która była najbliższa jego sercu. Która zginęła z ręki jego byłego przyjaciela, teraz klęczała tu przed nim i głaskała po policzku. Wydawało mu się, że to sen który zaraz pryśnie, albo zjawa. Było to nazbyt piękne, by być prawdziwe.  Jednak ten jedwabisty dotyk jej dłoni, ciepło od niej bijące, które rozprzestrzeniało się po jego skórze zaprzeczało temu. Kobieta dostrzegła że chłopak się obudził. Uśmiechnęła się promiennie do niego.
- Widzę że już wstałeś śpiochu. – Powiedziała delikatnym, przyjemnym dla ucha jak śpiew aniołów, głosikiem. Popatrzał przez chwilę na nią. Był szczęśliwy, a jego serce przepełniała radość i chęć życia. Można to było wywnioskować po jego oczach, wpatrzonych w jej osobę, w których żywiołowo tańczyły wesołe iskierki.
- Jak to możliwe że żyjesz. – Spytał spokojnie. Cieszył się że jest tu z nim, jednak nie zaprzeczając faktom ona umarła. Na jego oczach odeszła do krainy zmarłych skąd nikt nie wraca. – Przecież widziałem jak umierałaś, jak konałaś na moich rękach. Dlaczego wróciłaś dopiero teraz. – Ostatnie zdanie wypowiedział z wyczuwalnym wyrzutem. Mimo że ją kochał, i nadal kocha, miał do niej żal, że wróciła tak późno. Dlaczego wcześniej nie dawała o sobie znaków życia. Czyżby nie chciała go znać? Zapomniała o nim? Po tych pytaniach szczęście i radość, zaczął zastępować smutek, strach i wątpliwość. Ale przed czym? Czego nie był pewien? Jej uczuć? Tego czy go nadal kocha? Sam nie wiedział. Z coraz większymi obawami czekał na dalsze słowa dziewczyny.
- Nic nie pamiętam z tego dnia. Obudziłam się w szpitalu, w Wiosce Księżyca tydzień temu. Dowiedziałam się jedynie że ktoś mnie tam przyniósł. Przez 2 dni szukałam was tam, 3 dnia przypomniałam sobie, że jesteś shinobi Konoha-Gakure dlatego jak najszybciej tam zmierzyłam. Gdy tu dotarłam wczoraj, pierwsze co zrobiłam to udałam się w stronę siedziby Kage wioski. Wyjaśniłam wszystko, a Tsunade-sama natychmiast cię wezwała i…
- Czyli spałem przez cały dzień. – Wciął się jej w słowo. – A właściwie jak się znalazłem w domu?
- Gdy zemdlałeś Hokage-sama wezwała dwóch jouninów. Poznałam bo kamizelkach jakie na sobie nosili. Jeden miał opaskę na oku, a drugi wyglądał jakby z psychiatryka go dopiero wypuścili, i nie mógł się odnaleźć. Ciągle coś ględził o „sile młodości”. – Odpowiedziała mu nie kryjąc rozbawienia zachowaniem zielonego ufoludka z czarną miską na głowie. 
- Czyli Kakashi-sensei oraz Gai-sensei. – Szepnął cicho pod nosem.
- Słuchaj, zrozumiem jeśli ułożyłeś sobie życie i teraz masz inna. – Odwróciła się w drugą stronę i spuściła głowę. W jej głosie można było wyczuć te same obawy, które kłębiły się w głowie Niebiesko-okiego. Chłopak bez wahania podszedł do niej, złapał za barki i obrócił ku sobie. Chwycił ją za podbródek i uniósł jej głowę do góry tak by spojrzała na niego. Patrzeli sobie głęboko w oczy. Dostrzegli w nich radość i nieograniczone szczęście z ponownego spotkania. Zaczął ściszonym i pewnym siebie tonem.
- Nigdy tak nie mów. To prawda, że pogodziłem się z tym co się stało. Jednak nigdy nie przestałem cię kochać. Każdego dnia myślałem o tobie. Byłaś, jesteś i będziesz dla mnie najważniejsza. Nic i nikt tego nie zmieni. – Kyoko Nakamura, bo tak się zwała, wzruszyła się na jego słowa. Łzy nieograniczonej radości spływały po jej bladoróżowych policzkach. Nie potrafiła nic powiedzieć, nie była w stanie wydusić z siebie ani słowa. Wydawało jej się jakby ktoś ją pozbawił strun głosowych. Niewiele myśląc zaplotła ręce za jego głową, przybliżyła ją do siebie i pocałowała go najnamiętniej jak potrafiła. Wszystkie ich obawy zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Teraz byli pewni. To jest miłość. Uczucie o którym się mówi, że trwa na wieki, i nic oraz nikt nie jest w stanie go rozdzielić. Na początku to Kyoko całowała Blondyna, jednak Uzumaki szybko przejął inicjatywę. Natychmiast rozpoczęła się wojna języków, w której żaden z walczących nie mógł zdobyć jednoznacznej przewagi. Pocałunkom nie było by końca, gdyby nie brzuch pewnego smakosza ramenu który, głośnym burczeniem, wspomniał o swej obecności i chęci na posiłek. Słysząc go oderwali się od siebie wciąż nie odrywając wzroku od swoich tęczówek, na raz wybuchli gromkim śmiechem.
- Wiesz? Pasowało by coś zjeść. – Powiedział lekko zmieszany.
- No pewnie! – Krzyknęła z entuzjazmem. – A na co masz ochotę?
- Chyba nie musisz pytać. – Spojrzał na nią porozumiewawczo. Nakamura natychmiast załapała o co chodzi.
- No tak. – Westchnęła.
- W takim razie, kierunek: Ichiraku! – Krzyknął z zapałem, po czym złapał ją za rękę i wyszli z domu. Wszyscy się za nimi patrzyli. Dziewczyny za Naruto z pożądaniem i zazdrością wobec kroczącej obok Czarno-włosej, natomiast mężczyźni za przedstawicielką płci przeciwnej, kroczącej dumnie obok wysokiego i przystojnego chłopaka z włosami koloru blond. Gdy już doszli na miejsce przywitali się  z właścicielem baru. Staruszek bardzo się ucieszył na wieści o tym, że Naruto ma dziewczynę, jednakże nie do końca to zgadzało się z prawdą, ponieważ w rzeczywistości Nakamura była uznana za zmarłą, ale to już nie miało znaczenia. Zamówili posiłek. Po kilku minutach już mogli pałaszować swoje, gorące i apetycznie wyglądające oraz pachnące, dania.  
- Wiesz, pasowało by jakoś uczcić twój powrót. – Zaczął Naruto czekając na drugą porcję. - Co powiesz na małą imprezę powitalną? Zaprosił bym znajomych, byście się zapoznali. Co o tym sądzisz?
- Świetny pomysł. Kiedy? – Zgodziła się na propozycje Niebiesko-okiego
- Może… dziś, wieczór. Hmm?
- Mi pasuję. Ja nie znam bardzo okolicy dlatego zajmę się przekąskami, ty zaproś wszystkich. Może być?
- Prawdę mówiąc też nie pamiętam kto, gdzie mieszka, oprócz jednej osoby. Ale moja przyjaciółka z drużyny mi pomoże więc nie mam się co martwić.
- Przyjaciółka… - Spojrzała spod kąta, podejrzliwym wzrokiem. W głosie Bursztynowo-okiej dało się wyczuć nutkę zazdrości. – Czy aby na pewno?
- Tak, tylko przyjaciółka. – Dokończył już drugą porcje, zapłacił, pocałował ją w policzek i ruszył do domu Różowo-włosej. Nakamura cicho westchnęła.
-‘’To nadal ten sam Naruto którego poznałam i w którym się zakochałam’’- Pomyślała wychodząc z knajpki i kierując się w stronę sklepów i targów by porobić zakupy, po czym trochę posprzątać oraz coś upichcić. Chłopak tymczasem szedł na spotkanie z Sakurą jak w skowronkach, był przeszczęśliwy jak nigdy przedtem. To prawda, że człowiek najbardziej docenia to co straci. A ostatnie wydarzenia jedynie utwierdziły go w tym przekonaniu. Jednak ta rozłąka umocniła tą wieź jeszcze bardziej. Tak, że gdyby znowu doszło do czegoś podobnego, równie dobrze i on mógłby wtedy umrzeć gdyż życie straciło by dla niego sens. Po jakimś czasie wesołego spaceru z głową skierowaną ku niebu dotarł do domu Zielono-okiej. Zapukał grzecznie i poczekał chwilę. Po minucie w drzwiach pojawiła się młoda Haruno.
- Ohayo Sakura. – Przywitał się z wielkim bananem na twarzy. Kunoichi przez jakiś czas przyglądała się mu z zaintrygowaniem jego postawą. Od powrotu do wioski nie widziała go w tym stanie.
- Ohayo Naruto. Coś się stało? – Zapytała Zielono-oka chcąc poznać przyczynę tak nadzwyczaj dobrego humoru swojego towarzysza.
- Stało się, oj stało. Chodź, opowiem ci po drodze. – Odpowiedział jej podekscytowany, złapał ją za rękę i wyciągnął do parku. Czując ciepło bijące od dłoni Uzumakiego jej policzki zabarwiły się na czerwono a w brzuchu poczuła przyjemne mrowienie, jakby motylki które swymi aksamitnymi skrzydełkami delikatnie drażniły wnętrze jej żołądka. A w jej głowie powstał istny mętlik. „Chyba się w nim zakochałam”, myślała, lecz gdy dotarł do niej sens swych słów zdziwiła się. „ Ale jak to możliwe, przecież to tylko Naruto. Ale zmienił się nie do poznania. Jest taki miły, poważny przystojny i taki… taki… słodki.” Dziewczyna nadal dziwiła się jak to możliwe, że tak o nim myśli. Ale w końcu musiała się z tym pogodzić . „Echh… Czemu ja się oszukuje. Serce nie sługa… A moje wybrało jego” Gdy była jeszcze młodą adeptką Akademii, była w pełni przekonana że jej serce jest przeznaczone dla Czarno-włosego shinobi. Ostatniego z klanu Uchiha. Jednak misje z Blond-włosym shinobi ,który nieraz  stawiał na szali własne życie dla jej bezpieczeństwa oraz jego zachowanie wobec współtowarzyszy przekonywało ją, że Sasuke Uchiha jest pozbawionym uczuć wyższych człowiekiem dla którego w życiu liczy się tylko jedno… Chęć zemsty. Jednak tym, co było decydujące na zmianę jej poglądów o Czarno-okim było jedno zdarzenie, te które najbardziej wyryło się w jej pamięci i które będzie tam tkwić aż do końca jej dni:

Była późna i chłodna noc. Cała Konoha została skryta w nieprzeniknionych ciemnościach. Jedynym źródłem światła wydawały się być gwiazdy i władający nad nimi księżyc. Różowo-włosa dziewczyna wracała ze szpitala. Właśnie miała tam dyżur, w ramach nauk, pomagała przy chorych i rannych shinobi. Niektórzy mieli zwykłą grypę, inni natomiast ciężkie obrażenia wywołanie truciznami, technikami oraz broniami różnej maści: począwszy od prostych i teoretycznie nie groźnych igieł senbon, skończywszy na długich i ciężkich obrażeniach zadanych mieczami i kunaiami z wybuchowymi notkami. Dziewczyna była strasznie zmęczona, zużyła dużo chakry, jednak nie przeszkadzało jej to. Czuła się szczęśliwa, wiedząc że dzięki niej zostało ocalonych wiele istnień. Zauważywszy ławeczkę znajdującą się nieopodal zachodniej bramy, postanowiła na nią usiąść i chwile odsapnąć. Gdy tak odpoczywała, podziwiając nieboskłon, usłyszała w pobliskich krzakach szelest liści i trzaski łamiących się gałązek. Spojrzawszy w tamtą stronę dostrzegła ciemna czuprynę. Przyjrzawszy się lepiej dostrzegła parę ciemnych oczu patrzących na świat lodowatym i obojętnym wzrokiem oraz rysy twarzy ukazujące człowieka który jest wiecznie poważny i nie przejmuję się losem innych. Od razu rozpoznała osobę zmierzającą właśnie w stronę bramy. To był…
- Sasuke! – Krzyknęła w jego stronę. Na jego widok natychmiastowo poczuła przypływ sił. Zaczęła biec w jego stronę by go dogonić. – Sasuke!!! Sasuke, zaczekaj!!! – Krzyczała głośniej, jednak Uchiha wydawał się jej nie słyszeć. Niewzruszony szedł dalej. W końcu Zielono-oka była wystarczająco blisko aby złapać go za ramie. Gdy to uczyniła, chłopak odwrócił się w jej stronę i podniósł na nią swoje przeszywające i mroźne spojrzenie. Dziewczyna lekko z przestrachem wyrysowanym na twarzy spoglądała na niego. Złączyła i przybliżyła swe dłonie do piersi.
- Gdzie idziesz? – Spytała na jednym wdechu.
- Odchodzę. – Odpowiedział beznamiętnie i z obojętnością w głosie. Z resztą jak zawsze. Na wieść o postanowieniu młodego użytkownika Sharingan, dziewczyna zamarła. Wiatr zawiał mocniej unosząc w górę zerwane z drzew liście zmieszane z różowymi płatkami, rosnących nieopodal Wiśni. „Odchodzi? Ale jak to… Dlaczego…” Dziewczyna zadawała sobie pytania bez odpowiedzi. Dlaczego postanowił od nich odejść? Dlaczego teraz? Przecież byli drużyną. Co kierowało poczynaniami jej miłość. Nie widziała, już nic nie wiedziała… Po silnym natłoku myśli, pojawiła się w głowie młodej kunoichi pustka.
- A-Ale d-dla-dlaczego? – Zadała pytanie drżącym głosem. Czuła jak na jej rozpalonych do czerwoności policzkach spływają kryształowe łzy. W środku wydawało jej się jakby ktoś ścisnął jej serce, z całej siły, nie chcąc dopuścić aby kiedykolwiek zabiło. Dalej wpatrywała się w niego czekając na odpowiedź z ust Czarno-okiego która nie nadchodziła. Czas dłużył się niemiłosiernie. Sekunda wydawała się być minutą, minutą godziną. W końcu doczekała tej upragnionej rzeczy. Chłopak otworzył usta, z których zaczęły się wydobywać słowa.
- Nic mnie tu nie trzyma. Jestem mścicielem. Nie ma w wiosce wystarczającego dobrego ninja, który mógłby mnie czegoś nauczyć. Odchodzę do Orochimaru. – Z każdym słowem jego ton wydawał się być jeszcze bardziej beznamiętny i pozbawiony uczuć. Dziewczyna czuła wzmagający się ból w sercu i powiększający się potok swych łez. Odwrócił się na piecie i ruszył dalej. Po chwili poczuł jak ktoś chwyta go za nadgarstek. To była Haruno. Miała spuszczona głowę, jej twarz przysłaniały kosmyki jej różowych włosów. Jedną rękę nadal miała przy piersi.
- Sasuke… Nie odchodź… - Zaczęła. – Zostań… Pomogę ci w zemście… Błagam, nie zostawiaj mnie, nie pożałujesz tej decyzji… Ja… Ja… JA CIĘ KOCHAM!!! – Wykrzyczała, ostatnie zdanie, na cały głos unosząc głowę u ukazując tym samym swoje soczyście zielone oczy, które teraz były czerwone od potoku łez. Czas jakby się zatrzymał. Świat nie istniał. Byli tylko ona i on wpatrujący się w swoje tęczówki. „Czyżby… Czyżby jednak…” Myślała dziewczyna. Czy to możliwe że jednak… Tak naprawdę… Młody Uchiha ją kocha. Wydawało jej się jakby serce wyrwało się ze śmiertelnego uścisku w którym było zamknięte i zaczęło bić szybciej… Mocniej… Wyglądało to tak jakby chciało się wydostać, i powędrować do Czarno-włosego. Naglę wszystko prysło jakby było iluzją… Zwykłym, nic nie wartym genjutsu. Chłopak jednym szarpnięciem ręki wyrwał się uchwytu Zielono-okiej i obrócił się do niej plecami. Serce Różowo-włosej pękło na tysiące, nie miliony mikroskopijnych kawałków. Naglę zniknął jej sprzed oczu i pojawił się za nią.
- Sakura… Sayonara…– Były to ostanie słowa Uchihy, które pamiętała oraz ból w tylnej części głowy. Po tym nastała już tylko ciemność. Zapewne została ogłuszona i pozbawiona przytomności silnym uderzeniem w potylice. Obudziła się na drugi dzień. Przypomniawszy sobie o zdarzeniach z ubiegłej nocy natychmiast pobiegła w stronę budynku, siedziby Godaime Hokage, którą funkcję pełniła Tsunade Senju, Legendarna Sanninka i wnuczka założyciela wioski a zarazem Pierwszego Hokage Hashiramy Senju. Na wieść o poczynaniach użytkownika Sharingan, kobieta natychmiast wezwała grupę która miała za zadanie sprowadzić go do wioski. W jej skład wchodził Uzumaki. Niestety misja zakończyła się niepowodzeniem. Wszyscy powrócili w strasznym stanie, a najbardziej Naruto który był cały w bandażach. Mimo wielu ran i siniaków, gdy Haruno przyszła go odwiedzić uśmiechał się do niej. Jednak w głębi duszy obwiniał się za to że misja zakończyła się fiaskiem. Po dojściu do siebie obiecał Zielono-okiej, że sprowadzi Sasuke z powrotem do Konohy. Niedługo potem wyruszył na trening z mistrzem Jiraiyą.

Teraz żałowała… Żałowała, że nie powiedziała mu o tym jak wyznała swoje uczucie potomkowi klanu Uchiha… Żałowała, że nie wyznała mu tego, iż on odrzucił jej miłość… A najbardziej żałowała tego, że pozwoliła mu odejść. A teraz? On stracił pamięć. A ona głupia, dopiero zrozumiała kim on tak naprawdę dla niej jest. No właśnie… Kim? Przyjacielem? Nie… To za słabe określenie. Najlepszym przyjacielem? To wciąż za mało. Ukochanym? Wybrankiem jej serca? TAK!!! Czemu dopiero po tym wszystkim zdała sobie sprawę że nie musi nikogo szukać, gdyż największy skarb jak może dla człowieka istnieć jest tuż obok niej. Ale jak to przyjmie? Dopiero co utracił ukochaną, a teraz ona ma mu wyznać, że go kocha? To niedorzeczne. Co by sobie o niej pomyślał? Postanowiła zaczekać. W końcu nadejdzie odpowiedni moment. Ale kiedy? Teraz to nie ważne, gdy nadejdzie będzie wiedziała. Poczuje to całą dusza… Całym ciałem… Całym sercem… Była tak zajęta swymi myślami, tym co tak naprawdę czuje do tego Blondyna, że nawet się nie zorientowała przystanęli i usiedli na ławce.
- No więc, powiesz mi o co chodzi? – Zaczęła Różowo-włosa. Gdy spojrzała mu w oczy poczuła jak policzki jej się czerwienią, a w brzuchu tańczą wesoło stada motyli. Znowu. Musiała się opanować, bo jeszcze się zorientuje. Nie było łatwo, ale w końcu się udało. – No więc? – Zadała ponownie pytanie nie usłyszawszy odpowiedzi na już zadane wcześniej.
- KYOKO ŻYJE!!! – Krzyknął, a w jego oczach ponownie zatańczyły szczęśliwe iskierki. – Ona nie umarła, sam nie wiem jak o się stało, ale najważniejsze że tu jest, ze mną. Nareszcie nie będę sam. – Dokończył już spokojniejszym tonem. Kunoichi uśmiechnęła się lekko do chłopaka. Jednak była to zwykła maska zakrywająca jej uczucia. W środku wręcz rozlewał się potop smutku i żalu. Poczuła się tak samo jak po nieodwzajemnieniu jej miłości Sasuke. Chociaż nie, nie było tak samo. Było znacznie gorzej. Wydawało jej się jakby ktoś ścisnął jej serce z całej siły i ciągnął chcąc je wyrwać, zadając przy tym ciosy kunaiem aby sprawić jej jak największy ból. Lecz nawet to, było by niczym w porównaniu, z tym co naprawdę odczuwał jej narząd który niby pompuje aby krew i jest niezbędny do życia. Ale tak naprawdę jest czymś znacznie więcej. Czymś bez czego człowiek by nie istniał. Byłby tylko zwykłą maszyna pozbawioną uczuć i emocji. Wydaję się to być czymś niedorzecznym, ale taka jest brutalna prawda.
- No naprawdę świetnie. Ale chyba nie po to do mnie przyszedłeś. – Uśmiechnęła się dla niepoznaki Zielono-oka. Naprawdę było jej ciężko. I jeszcze te słowa „Nareszcie nie będę sam”. Jakby był sam wcześniej. Jakby to co robiła wcześniej się nie liczyło. Ale nie można porównywać przyjaciółki do ukochanej, gdyż to dwie odmienne kategorie.
- Po części o to. Chcę wyprawić imprezę powitalną i miałem nadzieje, że mi pomożesz. Nie znam jeszcze dokładnych miejsc zamieszkania naszych przyjaciół. Wiec pomyślałem, że może poszłabyś ze mną? – Zadał jej pytanie Niebiesko-oki.
- Nie ma sprawy. W takim razie ruszajmy. – Wstali i ruszyli w stronę domostw swoich znajomych. Nie odzywali się do siebie podczas drogi. Każdy był myślami gdzie indziej, jakby zatopiony we własnym świecie. Po kilku minutach dotarli na miejsce. Najpierw zawitali do Kiby, gdyż znajdował się najbliżej nich. Blondyn podszedł do drzwi frontowych i delikatnie zapukał. Po jakiś 2 minutach usłyszał skrzypienie podłogi pod drzwiami, po chwili zobaczył w nich bruneta z czerwonym trójkącikami pod oczami oraz jego wiernego towarzysza Akamaru.
- Witaj Naruto. Co cię do mnie sprowadza? – Spytał się Brunet, nie znając powodu przybycia jego przyjaciela
- Słuchaj, wyprawiam dziś, wieczór imprezę. Może wpadniesz. – Zaproponował Uzumaki.
- Jasne. Ale o której i z jakiej to okazji. – Dopytał się Inuzuka szczegółów.
- O 20.00. A z jeśli chodzi o okazję. To powiem tyle… Kyoko żyje i jest w wiosce. A dokładniej u mnie w domu.
- A-Ale j-jak to. – Wyjąkał
- Nie mam pojęcia. Ale wiem, że to szansa której nie zamierzam zmarnować.
Tymi słowami zakończyli rozmowę. Właściciel białego psa nie dopytywał szczegółów. Najważniejsze że jego przyjaciel jest szczęśliwy. W końcu kto by nie był? Gdy odeszli Inuzuka poszedł szykować się na imprezę. Miał dużo czasu, ale po co robić wszystko na ostatnia chwile? Lepiej na spokojnie, można wtedy uniknąć tego, całego chaosu związanego z wyborem ciuchów itp. Tymczasem Naruto wraz z Sakurą poszli zapraszać resztę. Ich reakcją była podobna. Na początku niedowierzanie z sytuacji, a po sekundzie radość, że Uzumaki jest taki jak dawniej. Nawet Shikamaru na zaproszenie Blondyna, gdy dowiedział się z jakiego to powodu organizowane jest to przyjęcie, bez żadnego ględzenia w stylu „Ale to upierdliwe”, zgodził się przybyć. Wiecznie uśmiechający się optymistą z nigdy nie zrażoną pogodą ducha wrócił. Nareszcie będzie tak jak dawniej. Prawie… Po około 3 godzinach nosiciel Kyuubiego odprowadził dziewczynę do domu. Była już 17, wiec nie zostało zbyt wiele czasu. Przynajmniej dla Różowo-włosej.
- Mam nadzieję, że ty też będziesz. – Spytał się chłopak, uśmiechając się tym samym do dziewczyny.
- Oczywiście, skoro tak ładnie zapraszasz. – Odwzajemniła uśmiech. Niespodziewanie Niebiesko-oki podszedł do niej i przytulił po przyjacielsku. Dziewczynę mocno to zaskoczyło, ale odwzajemniła uścisk.
- Arigatou.
- Za co? – Zdziwiło kunoichi jeszcze bardziej, że chłopak jej za coś dziękuje.
- Za wszystko. – Odpowiedział. – Do zobaczenia. – Odsunął się od niej i zaczął zmierzać w stronę swego domu.
- Do zobaczenia. – Powtórzyła i zniknęła za drzwiami swego mieszkania. Ruszyła pędem do łazienki. Wzięła szybki prysznic. Ubrała przewiewny podkoszulek oraz szorty. Następnie powolnym krokiem zmierzała do pokoju, gdzie przyszykowała niebieskie Jeansy, czerwony Top i by dopełnić efektu dołożyła do tego cieniutką, białą kurteczkę. Gdy już wszystko było gotowe na zegarku dostrzegła że jest dopiero 18.00 dlatego postanowiła trochę poleniuchować. Położyła się na łóżku zastanawiając się nad dzisiejszym dniem, który się jeszcze nie skończył. Nareszcie miała czas by na spokojnie przemyśleć to co się dziś stało. Właśnie zdała sobie sprawę z uczuć do Uzumakiego, a już ktoś staje na drodze do jej szczęścia.
-‘’Dlaczego? Dlaczego ja? Czemu nie ktoś inny? Czy nie zasługuje na choć odrobinę szczęścia i miłości?’’- Dręczyła się w myślach. Schowała twarz w dłonie i zaczęła płakać. Miała nadzieje że z każdą wylaną łzą, odnajdzie ukojenie. Lecz jak na złość ono nie nadchodziło. Nagle przypomniała sobie jak Naruto starał się… nie on walczył o jej względy. A ona go odtrącała. Gdy było jej źle ona żaliła się mu, a on wiernie jej wysłuchiwał. Lecz gdy wszystko było w porządku, oskarżała go o wszystkie jej niepowodzenia. Na to wspomnienie Sakura rozpłakała się jeszcze bardziej. – Czyli to jest moja kara? – Powiedziała cichutko przez łzy. Wzięła zdjęcie swojego Teamu do rąk. Perliste krople spadały na fotografie jej drużyny. Spoglądała na nie i koniuszkiem palca pocierała podobiznę chłopaka o niebieskich oczach spoglądającego ze złością na drugiego towarzysza drużyny. Przez głowę przeleciały jej wspomnienia jak rywalizował z Czarno-włosym, starał się ją udobruchać gdy jej podpadł. Na tę wspomnienia lekko zachichotała. I jak walczył nie tylko o jej względy, ale o to by mieszkańcy wioski go zaakceptowali, a nie widzieli w nim tylko potwora. Zwykły pojemnik na demona  Kyuubiego no Kitsune.
- Nie poddam się bez walki… - Postanowiła. – Tak jak Naruto nie poddał się by ludzie go zaakceptowali. Jeśli chce zaznać szczęścia musze o nie walczyć. Kyoko nie oddam ci go tak łatwo.
Zacisnęła przed sobą pieść. Z tym postanowieniem położyła się. Nawet się nie zorientowała jak zamknęła powieki. Wyczerpana całym dniem i płaczem zasnęła. Śniło jej się jak wyznaje blondynowi swoje uczucia, a on rzuca się jej w ramiona namiętnie całując i wyznając jej to samo. Kąciki jej ust uniosły się lekko, ku górze w zarys uśmiechu. Teraz wiedziała, że to nie jest zwykłe, dziecinne zauroczenie które czuła do Sasuke. Tak… To była miłość.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Drodzy czytelnicy. Nie wiem kiedy się ukaże następna notka, ale pewne podobnie jak w New Beginning  po testach gimbazjalnych. Proszę was o jak najwięcej komentarzy i opinii, szczególnie co do tej notki, gdyż nie wiem jak mi wyszła. Wydaje się być pisana w trochę innym "Stylu" według mnie. Mam nadzieje że się wam spodoba. Zatem Ja Mata.

15 komentarzy:

  1. Fajna notka, ale proszę żeby to był paring NaruKyok a nie NaruSaku.(NaruSaku to złooooo)

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka dobra czytało mi się jak z książki :) i jak kolego wyżej proszę żeby to był paring NaruKyok pozdrawiam:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej, notka dla mnie ;* Nawet nie wiesz jak bardzo się ucieszyłam, czytając twoją dedykację. A teraz notka ;D
    Jest świetna, baaardzo słodka, czyli taka jaką lubię. Coraz lepiej piszesz i powinieneś być z tego dumny. Wspaniałe opisy przeżyć wewnętrznych, sama nie piszę lepszych. I nie, nie zgadzam się z opiniami kolegów, żadnego NaruKyok ! Proszę o NaruSaku ;) Może nie tak od razu, ale.. ;) Jeszcze raz dziękuję za dedykację i życzę weny w napisaniu kolejnej notki i na tym blogu, i na drugim, który też chętnie odwiedzam. Nati ;*

    PS. Rozpisałąm się, ale trudno. Muszę dodać jeszcze jedno. Powodzenia w testach gimnazjalnych!

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna notka! Kyoko żyje no no:) Heh Sakura biedna, zawsze ktoś musi stać na drodze miłości dattebyo! Ale ja mam podobnie ;P No cóż czekam z nie cierpliwoscia na next :)
    POWODZENIA W TESTACH ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że nie zrobisz NaruSaku. Czekam na next;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z notki na notke coraz lepiej piszesz:D Co do pairingu to tutaj równo NaruKyoko jak i NaruSaku mnie pasuje, więc jaki pairing zrobisz taki zrobisz:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Notka świetna mi się podoba. Co do paringu wolałbym NaruSaku. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Notka wymiata;d Duzo zwrotow akcji;)
    Bardzo dobrze piszesz i czekam na kolejny rozdział;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny rozdział ^^ Świetny pomysł ze ''zmartwychwstaniem'' Kyoko ;] Powodzenia na egzaminach ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,
    opowiadanie bardzo mi się podoba, Naruto, który nie poznaje Sakury i Ino bardzo mi się spodobał, a mamy wyjaśnienie tego – stracił pamięć. Sakura uświadomiła sobie, że go kocha... ale cieszę się, że mimo wszystko Kyoko żyje, i mam nadzieję, że Sakura tego nie popsuje.... Naruto stał się bardzo silny, udało mu się zabić Sasuke. Kyuu na wolności, jaki słodki z niego lisek, cieszę się, że są przyjaciółmi z Naruto. Brakuje mi tutaj tylko takiej jednej rzeczy, wraca z treningu więc może taka walka testowa? No chyba, że Hokage uznała, ze nie jest potrzeba, jako, że zabił Sasuke... więc oznacza, ze jest dość silny. Masz w mojej osobie nowa, stałą czytelniczkę... Czekam z niecierpliwością na następny rozdział...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. Zajebiste !!!!!!!!!!! Jesteś mistrz !!!!! Nigdy lepszego bloga nie czytałem !!!!!!!! Powodzenia na egzaminach :-D

    OdpowiedzUsuń
  12. Kenshiro: Kyoko żyje ech...

    Kurama: Spoko młody, dzwoniłem już do Son Goku i Matatabi więc się nią zajmiemy.

    Kenshiro: Uff, kamień z serca... ale dobrze że Sakura-chan się nie poddaje.

    Kurama: Fakt, super z niej dziewczyna.

    Kenshiro: W przeciwieństwie do mkspoko, mamy nadzieję że
    zrobisz NaruSaku...

    Kurama: Bo jak nie, to zostaje mi jeszcze zadzwonić do Shukaku, a to niezły debil...Sayo...

    OdpowiedzUsuń
  13. No super rozdział:D Miło mnie zaskoczyłeś tym że Kyoko żyje trochę szkoda mi Sakury, ale niech się nie poddaje i niech o niego walczy. W miłości jak i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone :D:D Z resztą to Sakura była pierwszą jego miłością a stara miłość nie rdzewieje hehe Pozdrawiam iczekam na kolejny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ech, Kyoko żyje. No trudno. Cóż, troszkę mnie to zaskoczyło, ale może być nawet nieźle. Pozdrawiam i czytam next nocię.

    OdpowiedzUsuń