----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Właśnie następowała noc. Ostatnie promienie słońca
oświetlały przecudowną polane, która wręcz urzekała swym pięknem. Trawa
soczyście zielona i delikatna, można było pomyśleć iż jest jak gróby, puchowy
dywan, który tylko zachęca aby się na niego położyć i oddać objęciom Morfeusza.
W powietrzu unosiły się delikatny i aksamitny zapach bzów i dzikich róż
zmieszanych z wonią świeżej żywicy spływającej z drzew. Ptaki kończyły swój
repertuar, ustępując miejsca na scenie innym, nocnym artystom. Wydawałoby się
iż jest to raj, do którego żaden człowiek, żaden śmiertelnik nie ma prawa
wstępu. Jednak nie do końca było to prawdą. Jest to raj… Raj na ziemi. A
właśnie pięciu podróżników: Dwie dziewczyny, dwoje mężczyzn oraz… Lis
przygotowywali się do rozbicia obozu. Tak właściwie to tylko dwoje mężczyzn:
Blondyn, o niebieskich oczach, nazywający się Uzumaki Naruto oraz człowiek z
przepaską na lewym oku raz szarych włosach się tym zajmowała. Lis zajmował się…
Niczym, tylko swoją drzemką. A dziewczyny, jedna zielono-oka, różowo-włosa
dziewczyna o imieniu Sakura, druga bursztynowo-oka o czarnych włosach, niosąca
imię Kyoko, zajmowały się pojedynkiem… pojedynkiem na spojrzenia. Wyglądało to
tak, jakby cisnęły w siebie piorunami, które swe źródło akurat miały w oczach.
- Kyoko, pomożesz mi? – Spytał Naruto, widząc zachowanie
obu kunoichi. Bał się, że zaraz wybuchnie między nimi zażarta walka. Właściwie
powinien wkroczyć i stanąć po stronie Nakamury, lecz czemu tego nie robi? Cały
czas stawia sobie to pytanie. Nie ważne co się stanie, nie potrafi być zły na
Sakure. Od powrotu do wioski, ma wobec niej jakąś, taką nie wyjaśnioną…
Słabość? Czy można tak to nazwać? Nawet jeśli, to co mogło by być powodem tej
„słabości”. Czyżby ją kochał? NIE!!! To nie możliwe! On już znalazł wybrankę, swojego
życia. Więc… Jeśli to nie miłość… To w takim razie co?
W czasie gdy Uzumaki zastanawiał się, kim tak naprawdę
jest dla niego Sakura, Nakamura w tym czasie zajęła się przygotowywaniem
posiłku. Miała pomóc Naruto, przy rozkładaniu namiotu, ale dostrzegłszy iż
Niebiesko-oki już prawie skończył, postanowiła zrobić co innego. Po ok
godzinie, gdy księżyc górował na nieboskłonie, otoczony przez niezliczone
gwiazdy wesoło mrugające wokół niego, wszyscy przy wspólnym ognisku zasiedli do
kolacji. Nie był to wyrafinowany posiłek, tylko to czego organizm potrzebuje
najbardziej. Trochę ryżu, pieczonego mięsa z dzika, którego upolowaniem zajął
się Kakashi, oraz kubek zielonej herbaty. Pomimo iż kolacja nie była wykonana z
jakimś specjalnym kunsztem, po drodze jaką przebyli podróżnicy, smakowała
przewybornie. Kiedy wszyscy zjedli swój porcje, rozsiedli się wokoło ogniska
ogrzewając się jego ciepłem i urzekając blaskiem. Kyuubi natomiast udał się na
spoczynek do namiotu Naruto. Namioty były jednoosobowe, co wynikało z ich małej
wagi, oraz przestrzeni, które zajmowały w plecaku.
- Zatem… - Zabrał głos Hatake, wpatrując się w płomień
ogniska, i na chwile wstrzymując
wypowiedź, jakby coś dokładnie przemyślając i analizując. Wesołe
iskierki, unoszące się w górę, odbijały się jasnym blaskiem w jego ciemnych
oczach. Jednak nadal było widać w nich smutek i strapienie. Pewne było, iż ten
shinobi w swoim życiu przeżył już wiele i niejedno widział. Nie oznacza to
jednak że nie odczuwa smutku, szczęścia, radości i rozpaczy. Niemożliwym jest
by ludzie, nawet ninja, wyzbyli się, uczuć bo to by było równoznaczne z
utraceniem człowieczeństwa. Kim, by wtedy był człowiek? Właśnie! Kim… - Pobudka o 6.00 rano. Wyruszymy
wcześniej, żeby wieczorem znaleźć się już w Suna-Gakure ponieważ…
- Nie lepiej wyruszyć trochę późnej. – Wtrąciła się
Bursztynowo-oka. – Lepiej wypoczniemy… Poza tym podczas podróży będziemy
musieli przejść przez pustynie, żeby dostać się do wioski. Wysoka temperatura
nie ułatwi nam tego zadania.
- Kyoko ma racje! – Pochwalił swoją ukochaną Blondyn,
uśmiechając się od ucha do ucha. – Przez pustynie o wiele łatwiej podróżować
w dzień niż w nocy, poza tym…
- Także muszę przyznać Kyoko racje. – Stwierdziła Haruno,
po czym dodała cicho. – Niestety…
- Dacie mi skończyć? – Zapytał już zniecierpliwiony i
wyraźnie poddenerwowany Jounin Wioski Liścia. - Będziemy podróżować w dzień.
Pustynia nocą nie jest taka bezpieczna jak mogło by się zdawać, można na niej
spotkać wiele niebezpieczeństw takich jak…
- Ale… - Znów przerwała Bursztynowo-oka wypowiedź
kapitana drużyny.
- Już podjąłem decyzję! – Odparł twardo Kakashi,
zdenerwowany, że ta sama osoba już kolejny raz tego wieczoru wcina mu się w
słowo. – warty będą 2 godzinne. Ja zaczynam. Po mnie będzie Sakura, Kyoko i
Naruto na końcu. A teraz kłaść się!. – Rozkazał Hatake. Sam następnie zajął
wygodne miejsce na znajdującym się nieopodal Dębie. Z drzewa miał świetny widok
na otaczające ich zarośla oraz znajdującą się nieopodal drogę zmierzającą w
kierunku wschodu. Prowadziła ona dokładnie w stronę Suny. Kilka km dalej od
miejsca, w którym podróżnicy rozbili obóz, droga rozwidlała się w trzy strony.
Ścieżka prowadząca na wprost, prowadziła dokładnie na granice Kraju Ognia i Wiatru. Drogą prowadzącą w prawo
można było dotrzeć do kraju trawy. Najbardziej tajemnicza był szlak prowadzący
w lewo. Starsi ludzie twierdzą iż prowadzi przez las, następnie mokradła i
olbrzymie doliny aż w odległe góry. Na tym ich wiedza się kończyła, nikt bowiem
kto szedł tą trasą nie wrócił żyw. Las rosnący już przy samym wejściu na ten
gościniec, nie zachęcał aby zagłębiać się dalej.
Kakashi nie mając zajęcia i nie wyczuwając żadnego
zagrożenia, postanowił zagłębić się w swojej ulubionej lekturze, jaką była
„Icha Icha Paradise”. Książka ta była tworzona przez tą samą osobę, która
trenowała Naruto, czyli Jiraiye. Była także równie zboczona jak on, jeśli nie
bardziej.
Tymczasem w Konoha-Gakure pewna kobieta o włosach koloru
blond, związanych w dwa kucyki siedziała przed olbrzymim biurkiem, sporych
rozmiarów. Mebel wykonany z sosny, był jedynie malowany bezbarwnym lakierem.
Nie był wykonany z przepychem, aczkolwiek był zdobiony grawerunkami, z motywami
Konoszańskich kwiatów, które były uważane za najpiękniejsze w całym kraju.
Kobieta, korzystając z okazji iż jej pracownica właśnie zajmuję się sprawami
urzędowymi, czyli wypełnianiem, przekładaniem, sortowaniem i tworzeniem dokumentów, postanowiła wypić
małe „co nie co”. Tym małym „co nie co” była duża butelka pierwszo gatunkowej
sake. Po przetarciu kurzu, który osadził się na butelce z powodu iż trunek był
przechowywany na specjalne okazje, nalała trochę trunku do szklanki znajdującej
się obok. Gdy krystaliczna ciecz wypełniła naczynie do połowy, sanninka
odstawiła butelkę i chwyciwszy pewne szklankę z trunkiem jednym, płynnym ruchem
przelała jej zawartość do swoich ust. Poczyniła tak, jeszcze kilka razy, kiedy
postanowiła zrobić malutką przerwę. Tsunade wstała chwiejnym krokiem, i
podpierając się o przyboczne meble podeszła do okna, z którego miała wspaniały
widok na całe miasto. Wioska Liścia wyglądała równie przepięknie nocą, co za
dnia. Uliczki oświetlane gazowymi lampami, z lotu ptaka, tworzyły swego rodzaju
wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju
obrazy, za płótno natomiast robiła udeptana ziemia wraz z plamami soczyście
zielonej trawy.
- Ahh szkoda że cię niema, czemu zawsze gdy jesteś nie
mam odwagi by… - Hokage przerwała swój monolog, nagle usłyszawszy delikatne
pukanie, które dobiegało ze znajdujących się za nią drzwi. Obróciwszy się
zobaczyła ich ów drzwi się otwierają, a zza nich wydobywają się najpierw czarne
włosy, następnie niepewnym ruchem cała sylwetka. Po sekundzie w progu stanęła
jej asystentka Shizune.
- Shizune! – Krzyknęła na wejściu Brązowo-oka kobieta, w
ramach „powitania” – Wyraźnie kazałam by mi, nie przeszkadzać. – Rzekła do Czarno-włosej, stawiając szczególny
akcent na słowa „nie przeszkadzać”
- Ale masz gościa, jes… - Ciemno-oka dziewczyna nie mogła
dokończyć z powodu, iż Senju jej przerwała, wcinając się w słowo i nie dając
jej dokończyć.
- Nie ma mnie dla nikogo! – Krzyknęła mocno, jednak nie
na tyle by zbudzić całą wioskę, jednak większej połowie, która mieszkała bardzo
blisko budynku Hokage, sen został zapewne przerwany przez władczy ton Hokage.
- A dla starego przyjaciela? – Z za drzwi dobiegł
Tsunade, jakże znajomy ton, po chwili postać, ominąwszy Shizune, stanęła przed
biurkiem – Mam mały prezencik. – Wtedy ów człowiek, wyciągnął z za pazuchy dużą
butelkę pierwszorzędnej sake.
- Jiraiya! – Krzyknęła Blondynka, po czym zaczęła
przyglądać się ów „prezentowi” – Shizune…
- Hai! – Stanęła na baczność wezwana kobieta.
- Możesz wyjść – Oznajmiła Brązowo-oka. – I nie ma mnie
dla nikogo… Absolutnie nikogo…
- Hai! – Potwierdziła Shizune iż rozumie rozkaz, po czym
opuściła pomieszczenie. Gdy kobieta zniknęła za drzwiami, a Tsunade wygodnie
zajęła miejsce za biurkiem, co samo poczynił Jiraiya przed, Blondynka o biuście
sporych rozmiarów wyciągnęła szklankę dla gościa, gdyż swoją już miała.
- Więc Jiraiya… - Zaczęła Senju – Co cię do mnie
sprowadza, przecież miałeś wrócić dopiero za dwa miesiące, jeśli nie później.
- Miła jak zawszę – Zażartował Biało-włosy sannin, za co
został spiorunowany wzrokiem przez swoją Brązowo-oką towarzyszkę. Na widok
rozzłoszczonej twarzy Tsunade, która lekko się rozdęła przybierając lekko
wygląd soczystego, czerwonego jabłka, do czego przyczyniła się także ilość
alkoholu uprzednio wypitego przez władczynie , Jiraiya wybuchnął gromkim
śmiechem, tym samym ją lekko dezorientując.
- Co cię tak śmieszy?! – Spytała poirytowana Ślimacza
Księżniczka
- Z tym… Tym wyrazem… Twa-twarzy, wyglądasz jak… jak… -
Przez napady śmiechu, Żabi Pustelnik miał problemy z wysłowieniem się, zresztą
z oddychaniem także. – Burak. Duży, soczysty, bu…
Jiraiya nie dokończył wypowiedzi, gdyż jego usta zostały
„powstrzymane” przed dokończeniem wyrazu, przez „delikatną” pięść Blondynki.
Siła uderzenia byłe na tyle silna, by posłać Biało-włosego mężczyzna na ścianę
znajdującą się za nim, wraz z krzesłem na którym spoczywał. W miejscu w którym
się wcześniej znajdował, pozostały jedynie jego drewniane sandały. Po kilku
minutach przyjaciel z drużyny Tsunade podniósł się, i razem z fotelem które, o
dziwo nie ucierpiało podczas „lotu i lądowania” zajął poprzednio, zajmowane
miejsce. Następnie nalawszy sobie do naczynia trunku, oraz swojej towarzyszce,
która podczas „lotu” zdążyła opróżnić szklankę,
rozsiadł się, ponownie, wygodnie na fotelu.
- Przejdę natychmiast do sedna sprawy… - Nagle twarz
mężczyzny spoważniała. Brwi ułożyły się w delikatny łuk, a czoło lekko
zmarszczyło. W pomieszczeniu panowała idealna cisza, mącona jedynie delikatnymi
odgłosami nocy dochodzącymi z zewnątrz– Gdzie jest Naruto? Byłem u niego i…
- Naruto, wraz ze swoją nową drużyną, został wysłany na
misje. – Wyjaśniła kobieta.
- Misja?! Jaka
misja, przecież miał mieć miesiąc wolnego! Nie bez powodu o to prosiłem! I jaka
u licha nowa drużyna! – Krzyczał Jiraiya. Niespodziewanie mężczyzna, uderzając
otwartą, wewnętrzną dłonią w biurko. Siła była na tyle wystarczająca by
poprzewracać szklanki. – Tsunade! Wyjaśni mi co tu się u licha dzieje!
Senju była zaskoczona… Chociaż zaskoczona to zbyt mało
by, określić to co teraz czuła. Tsunade była zaszokowana jak nigdy. Pierwszy
raz widziała by jej przyjaciel był tak zdenerwowany. Podczas ich misji, gdy
razem z ich byłym przyjacielem, Orochimaru stanowili drużynę wiele razy
znajdowali się w patowej sytuacji. Jednak nigdy nie zdarzyło się aby stracił
głowę z tego powodu, albo by kiedykolwiek podniósł na nią głos. A teraz?
Krzyczy na nią, w jej własnym biurze tylko z powodu iż skróciła Naruto wole i
wysłała go na misje.
- Nie wrzeszcz na mnie idioto. – Po „fazie oszołomienia”,
nastąpiła „faza gniewu”. Teraz to Blondynka uniosła się z fotela i także
uderzała w blat biurka. Siła była tak duża, że nie niszczyła mebla, jednak na
idealnie płaski kawałku drewna znakomicie odcisnęła się pięść władczyni. –
Wysłałam Drużynę7 na misje z tego względu, iż jest to obecnie najlepsza drużyna
jaką dysponuję! A jest to zadanie najwyższej rangi! – Wyjaśniła władczyni,
nadal krzycząc.
- Jaka to misja? – Spytał już spokojniej Jiraiya,
siadając. Doszedł do wniosku, że krzykami niczego nie zdziała, a tym bardziej
jeśli chodzi o Tsunade. Czekając na wyjaśnienia z ust Senju, nalał sobie do
naczynia klarowną ciecz. Światło, które się w niej odbijało, jedynie nadawało
jej szlachetności.
- Mają przynieść zwój z Suny… - Zaczęła swe wyjaśnienia
Brązowo-oka, które jednak zostały bezwzględnie przerwane przez „największego
autora książek w historii”.
- Ufff… Czyli nie ma się co martwić. Hehe. – Odetchnął z
ulgą Biało-włosy sannin.
- Zamkniesz się i dasz mi skończyć idioto? – Zmrużyła
oczy Hokage. – Zwój zawiera miejsce ukrycia księżniczki Nithril… - Oczy
„Żabiego pustelnika” stały się większe niż denka szklanek z których pili, a
twarz zbladła do tego stopnia, iż była bielsza, niż najczystsza z chmur . Tak,
mężczyzna znał jej legendę. A brzmi ona mniej-więcej tak:
Dawno, dawno temu,
na tysiące lat przed Narodzeniem Mędrca Sześciu Ścieżek, oraz pojawienia się
pierwszych shinobi oraz technik, na ziemi miała miejsce straszliwa batalia. Na
świat 9 Królestw, które tworzyło 9 państw o nazwach: Diron, Visil, Clitoria,
Ai-Funan, Ryn, Fiuor, Coelurn, Hōkū, Täht
najechał agresor, niosący śmierć i
zniszczenie. A zwała się ona Zinthril i pochodziła z królestwa Helviti. 9
Królestw by sprostać najeźdźcy, uczyniło rzecz która nigdy, mimo tysięcy lat
istnienia tychże krain nie miała miejsca. Utworzyli sojusz, sojusz któremu
zgodnie nadali nazwę Suyai, słowo to, w języku Praprzodków oznacza „nadzieja”.
Niestety mimo współpracy 9 Królestw, sojusz chylił się ku upadkowi. W ostatnim
akcie rozpaczy, Aeris pochodząca z rodu Vesildurów, królestwa Visil, będąca
najpiękniejszą kobietą tych krain, niosąca także przydomek „Arianven”, słowo
które oznaczało „Kwiat Piękna” postanowiła ofiarować swe życie, w zamian za pomoc
od Bogów. Oni widząc poświęcenie, jakie kobieta jest skłonna ofiarować,
oszczędzili ją i podarowali szkatułę Dhuratë. Przedmiot w niej się znajdujący
obdarzył ją mocą godną samych bogów, dzięki której Aeris była w stanie
przeciwstawić się sługom Zinthril, oraz jej samej. Niestety w ostatniej bitwie
zginął jej ukochany Aleyn, rodu Callan, królestwa Diron. Pomimo, iż pochodzili
z najbardziej wrogo nastawionych do siebie królestw, ich uczucie było
silniejsze i złączyło do siebie serca tychże dwojga. Jednak, pomimo utraty
ukochanego, miłość tych Aeris i Aleyn nie została zatarta. Niebawem, gdy nastał
pokój na świat przyszła Erin, której imię oznaczało „Pokój”. Pierwsza mistrzyni
i założycielka Zakonu Arianvan, którego celem jest strzeżenie Szkatuły Dhuratë.
By, gdy nadejdzie czas. A pewnego dnia, Krwawy Księżyc zatryumfuje na niebie.
Ostatni potomek Aleyn i Aeris otworzył Dhuratë, i stanął z Zinthril do
ostatecznego pojedynku, który zadecyduje o dalszych losach życia w tym
świecie.
Uważa się, iż osobą o której mówi tekst jest właśnie
księżniczka Nithril. Powodem dla którego panuje taka opinia jest fakt, iż to
właśnie ona jest ostatnią, żyjącą członkinią zakonu Arianvan oraz powierniczką
Dhuraty.
- Powodem dla którego jeszcze wybrałam Drużynę 7 jest
fakt, iż doszły mnie słuchy że Akatsuki, zaprzestało poszukiwań Bijuu. Na
początku, nie ukrywam, iż ta wiadomość mnie niezmiernie ucieszyła. Jednak jakiś
tydzień po tym raporcie, w pubie, podsłuchałam
rozmowę dwóch wędrownych kupców przybywających z Tsuku-Gakure. Mówili o tym że
w lasach i pobliskich wsiach widziano postacie ubrane w czarne płaszcze z
czerwonymi chmurkami.
- Akatsuki… - Rzekł cicho Jiraiya, całkowicie zamyślony.
- Dokładnie i teraz zapewne rozu… - Blondynka nie
dokończyła, gdyż nagle jej towarzysz wybiegł wstał i pędem ruszył w stronę
okna.
-‘’Muszę zdążyć ich dogonić… Muszę, inaczej…’’- Mówił Biało-włosy w myślach. Teraz liczyła się każda sekunda
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za wszeliego rodzaju błedy i niedociągnięcia :)
Juuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuupi:) Piękna notka! I nieźle wymyśliłeś z tą legenda:) Fajnie się ją czytało ^^ Hmmmm będę musiała przejść się do Naruto i "stuknąć" go lekko kamieniem by wiedział kogo kocha! Grrrr No nic pozdro dattebyo!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że tak późno ale wcześniej nie miałam czasu.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle genialny - świetne opisy i interesująca akcja - to właśnie to co ILoveNaruto lubi najbardziej ^^ Jedyny zarzut jaki mogę ci postawić to zakończenie notki w takim momencie!! Czekam z niecierpliwością na kontynuację :P
Pozdro,
ILoveNaruto
Oj oj jakaś zadyma sie szykuje? A może cos sie z pieczęcią dzieje?? Przekonam sie w nastempnym rozdziałe:D A ten był super:D czekam na next, i weny zyczę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ukyo
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział jest wspaniały, świetny pomysł z tą legendą, wspaniale ją przedstawiłeś... ciekawe czy Jiraya uda się ich dogonić...
multum weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
Czytam twojego bloga od niedawna, ale jestem zachwycona! Mimo , iz nie jestem fanka paringu NaruSaku, a akcja chyba idzie w tą stronę. Ja sama jestem początkującą w pisaniu bloga, jak narazie dodałam dopiero 4 rozdział, ale serdecznie cie zapraszam :) http://naruto-taki-sam-ale-inny-235346.blogspot.com/ mam nadzieje ,że zostawisz jakiś komentarz, który pomoże mi udoskonalić treść mojego bloga :D
OdpowiedzUsuń